Prawdopodobnie większość z nas widziała dary losu, które różne blogerki otrzymują do testów za darmo. Ba, wielu z nas chciałoby się znaleźć w skórze tych osób i też dostawać produkty za friko. Tylko jak otrzymywać produkty, gdy samemu ma się zaledwie kilkaset obserwatorów w mediach społecznościowych? Otóż da się!
Zdradzę Wam pewien mały sekret – wiele „darów losu” dociera
do influencerów poprzez platformy marketingowe na zasadzie barteru, płatnej
współpracy. W przypadku barteru produkt wysyłany jest w zamian za
zdjęcie/filmik/relację w mediach społecznościowych. Płatne współprace działają
podobnie, z tym że poza produktem oferowana jest również pewna sumka pieniężna
i warunki tej współpracy zwykle są bardziej dopracowane. Podobne platformy istnieją
również dla osób, które nie posiadają dużych społeczności obserwatorów. Nie są
one jednak nakierowane na kreowanie reklamy produktu. Działa to na zasadzie
testów konsumenckich. Niżej opowiem Wam trochę szerzej o platformach, z których
sama korzystam.
Gdzie testować?
Pierwszy klub, który znalazłam przypadkiem, a z którego
miałam okazję testować już dwa zestawy produktów. Założenie konta zajmuje
dosłownie chwilę, każdy nowy program testów jest ogłaszany drogą mailową.
Projektów testowych jest dosyć sporo, a tematyka, chociaż śmiało mogę
powiedzieć, że skupia się na pielęgnacji, zawiera różnorodne akcje testowe. Od
depilatorów, przez zestawy pielęgnacyjne do ciała na kosmetykach kolorowych
kończąc. Osoby testujące wybierane są na podstawie ankiet zgłoszeniowych.
Mała rada z mojej strony, a właściwie to bardziej moja
subiektywna obserwacja niż jakieś potwierdzone algorytmy, systemy wybierania –
im bardziej aktywni jesteśmy na wizażu (dodając opinie do używanych przez nas
produktów), tym większa szansa na zostanie zakwalifikowanym do testów. Dla mnie
to nie był problem, bo sama bardzo często, zanim zakupię jakiś produkt, to
weryfikuję opinie innych na wizażu i chętnie tymi opiniami też się dzielę.
Powiedziałabym, że działa bardzo podobnie do klubu
recenzentek – ma jednak swoje plusy i minusy. Do plusów z pewnością mogę dodać
informowanie o wynikach. Po zgłoszeniu do testów otrzymujemy informację, że
wyłonione zostały już osoby, które otrzymają produkt i nie zostaliśmy zakwalifikowani.
Na wizażu zwykle mail z wynikiem przychodzi jedynie do osób, które się dostały.
Reszta może samodzielnie poszukać listy osób zakwalifikowanych. W minusach
zawarłabym częstotliwość akcji, bo jest ich trochę mniej niż na wizażu. Trzeba
też podzielić się zdjęciem na Instagramie opatrzonym konkretnymi hashtagami.
TestMeToo to platforma zupełnie inna od poprzedniczek.
Największą różnicą jest zawartość. O ile dwie powyższe platformy były bardziej
przystosowane do Pań, o tyle tutaj produkty są bardzo uniwersalne. Jest tu
wiele testów produktów spożywczych, artykułów i sprzętów gospodarstwa domowego,
a niekiedy nawet alkoholi!
Największym plusem platformy jest duża liczba osób
zapraszanych do testów. Niektóre testy obejmują nawet 500 zgłoszeń! Na minus w
moim odczuciu jest jednak platforma, która nie jest tak intuicyjna, jak
poprzedniczki i zajmuje chwilę połapanie się, o co chodzi.
Platforma TRND podobnie jak TestMeToo skupia się na
szerszych kategoriach produktowych. Znaleźć tu można testy środków czystości,
win, sprzętu domowego czy też produktów przeznaczonych dla niemowląt. Testy te
niemal zawsze wiążą się jednak z koniecznością tworzenia relacji. W ankietach
padają pytania o to, jak zaaranżowalibyśmy taką relację, prośby o wklejenie linków
do swoich mediów społecznościowych i tym podobnych.
Również podobnie jak w poprzedniej platformie – każdy test
posiada duże grupy docelowe, a co za tym idzie – szansa na wzięcie udziału w
teście jest o wiele większa.
Inne platformy, z których nie miałam okazji korzystać:
Planujecie testować?
Jeśli zgłosicie się do akcji testowej na którejś z
wymienionych stron pamiętajcie, by uzbroić się w cierpliwość. Szanse na zakwalifikowanie
się do testów nie są zbyt duże i bardzo łatwo jest się zniechęcić, gdy po
pierwszych aplikacjach otrzymamy same odmowy. Ja zaczęłam się zgłaszać do
takich akcji, gdy mi się nudziło, później o tym zapomniałam, aż tu nagle
listonosz zapukał do drzwi.
Czy produkty są zupełnie za darmo?
I tak i nie. W większości faktycznie otrzymujemy produkt bez uiszczania żadnej opłaty. Kosztem, jaki ponosimy, jest czas, który poświęcamy na testowanie produktu, a później na uzupełnianie ankiety wynikowej. W przypadkach kilku platform – również czas, który poświęcamy na tworzenie relacji, wideorecenzji. Bardzo często też, w przypadku droższych sprzętów, zamiast produktu otrzymujemy na niego dużą zniżkę i sami musimy dokonać zakupu.
-Ala.