Na swoje włosy zwykle narzekać nie mogę, potrafimy się "dogadać" i ich kondycja jakoś współgra z moimi oczekiwaniami. Jednak jak wiadomo czas wakacji to czas, kiedy chcemy dać włosom urlop i rzadko je suszymy, a częściej wystawiamy je błogo na promienie słońca lub też raczymy je kąpielami w słonym morzu (nieświadomie je przesuszając).
Moje włosy w tym sezonie (za sprawą mojej tarczycy) postanowiły sobie wypadać, przez co byłam niczym liniejący kot 🤣. Każde czesanie dodatkowo sprawiało, że pół kucyka włosów zostawało na szczotce. Sytuacji nie polepszał fakt, że moje końcówki były w średnim stanie... I oczywiście, nie piszę tego by się żalić, bo to nie forum na kafeterii ani konwersacja z przyjaciółką.
Piszę to wszystko, by przybliżyć sytuację, na którą potrzebne było szybkie rozwiązanie.
Powiem Wam, że jakiś czas temu na Instagramie Honoraty Skarbek usłyszałam o pewnym produkcie do włosów, pomyślałam nawet, że może to być coś ciekawego... ale finalnie, nie wybrałam się po niego przez brak czasu, wierność olejowaniu i używaniu odżywki z Isany.
Jednak przygotowując się do wyjazdu wybrałam się na zakupy. Jak wiadomo, na sytuacje kiedy chce się ograniczyć bagaż i stawia się na minimalne rozwiązania świetnie sprawdzają się kosmetyczne miniaturki z Rossmanna! I właśnie wtedy wśród tych miniaturek w moje ręce wpadła wersja mini odżywki z Alterry, o której wcześniej słyszałam właśnie na IG. To była miłość od pierwszego użycia! Ewidentnie wrócę po więcej i kupię tę dużą odżywkę!
Oprócz niej oczywiście nadal stosuję olejowanie - można użyć takiego oleju jakiego się chce, jaki się ma lub jaki włosom pasuje najbardziej. (O czym niedługo pojawi się kolejny post! 😊)
Na godzinkę lub dwie przed myciem włosów nakładam na nie sporą ilość oleju i daję mu czas, aby mógł on sobie zadziałać.
Włosy myję tak jak zawsze. Ze względu na długość moich włosów, szampony znikają u mnie w tempie ekspresowym, więc dosyć często testuję różne marki. Obecnie jest to Nivea 2in1 Care Express - jeśli chodzi o jego skład to szału nie ma, aczkolwiek nie mogę powiedzieć na niego złego słowa - działa jak każdy inny. Zaraz po szamponie wjeżdża wyżej wspomniana odżywka, którą trzymam max 3 min i obficie spłukuję.
I powiem Wam, że dawno nie miałam tak mięciutkich i prostych w rozczesaniu włosów. Jak widać nie trzeba było ścinać kilku centymetrów końcówek, aby je podratować i chociaż na jakiś czas dać im drugie życie!
Zdecydowanie częściej będę sięgać po nowe odżywki do włosów. Staram się nie przyzwyczajać do jednego produktu, bo zwykle zanim skończę jedno opakowanie moje włosy jakoś magicznie uodparniają się na jego działanie. Czy Wy też tak macie? 🤔
Może kluczem jest rotacja produktów pielęgnacyjnych? W końcu skoro dobra dieta to dieta zróżnicowana, to może można to przełożyć na pielęgnację?
Jakie są wasze złote środki w pielęgnacji włosów? Podzielcie się w komentarzach!