Jak to jest z tymi postanowieniami, że ciężko z nimi wytrwać jak z facetem, który ciągle rzuca wszędzie brudne skarpetki czy z kobietą, która ciągle się o nie czepia?
Zostawiamy te postanowienia na później niczym ten stereotypowy facet zostawia te brudne skarpety.
Zostawiamy je na jakąś specjalną okazję a później tworzymy postanowienia podobne do haseł reklamowych.
Nowy rok, nowy ja. Nowy rok, nowy chłop. Nowe postanowienia, nowa dieta, nowe życie... stare tycie. Mimo tych wszystkich nowych postanowień wracamy do tego co stare, bo nowe mimo tego, że jest pożądane to jest jakieś wymuszone, niczym "świąteczny klimat" w sklepach od 2-ego listopada.
I tak oto pragnąc tej spektakularnej zmiany i czegoś nowego w tej szarej rzeczywistości, zapominamy, że zmiany można wprowadzić od nowego tygodnia, nowego dnia... Właściwie to od każdej chwili, którą odkładamy ciągle na później. Nie dokonujemy zmian wtedy, kiedy prawdopodobnie najbardziej ich potrzebujemy i tak czekamy na ten "lepszy moment".
Czy naprawdę lepszym momentem jest ten, w którym Ziemia wykonała pełen obrót wokół Słońca? Cóż to za spektakularna chwila dla naszego życia? Czy lepszym momentem na zmiany nie jest ten,
w którym jakaś część naszego życia obróci się o 180 stopni? W którym serce zabije mocniej na jakąś myśl?
Życie nie trwa od roku do roku. Życie nie zatrzymuje się nawet na chwilę i nie rusza od nowa. Życie płynie a wraz z nim nasz czas. Jak więc cokolwiek zmienić? Czy warto cokolwiek postanawiać?
Moim zdaniem postanowienia to bullshit. Zapisywałam je, powtarzałam, ale jakoś tego nie czułam.
Chcę być zdrowa i wysportowana, chcę być zadowolona i dumna ze swojego ciała.
Chcę opowiedzieć znajomym o czymś więcej, niż o kolejnym nudnym dniu w pracy czy też wciągnąć się w coś innego, niż kolejny serial.
Chcę pojechać sam na wakacje i dogadać się werbalnie a nie wymachując rękami kupując lody, piwo czy inne bilety.
Było mi cholernie przykro, kiedy po raz kolejny...
Ostatnio odcięli mi prąd na 2 dni, za kredyt przyszły większe odsetki i jeszcze ta kara z biblioteki.
0 komentarze